Sobota 14 czerwca zapowiadała się niezbyt pomyślnie. Co chwilę z kłębiastych chmur spadały gęste krople, jakby łzy, a nawet gdzieś na południe od Zamościa słychać było pomruki burzy.
Około 19-tej chmury gdzieś się podziały i zaświeciło nam słoneczko.
Przed 20-tą 7 autokarów czekało już na uczestników Rajdu Nocnego. Co chwilę podjeżdżały samochody na parking przy ul. Partyzantów w Zamościu, z których wyskakiwaly uradowane rajdowiczki i rajdowicze.
Sprawnie jak zwykle zajęliśmy miejsca w autokarach, kierownicy tras sprawdzili obecność i wyruszyliśmy w drogę. Pomachaliśmy rodzicom, którzy zapewnie też nie będą spać, tylko oczekiwać wiadomości od swoich pociech.
Trasa I pod kierownictwem Edwarda, Adama i Mariana zmieściła się w 4 autokary i pojechaliśmy do serca Puszczy Solskiej na gościniec fryszarkowski. Trasa II pod kierownictwem Kazia i Andrzeja oraz przy pomocy Zbyszka pojechała pod kamieniołomy józefowskie Babia Dolina.
Kiedy znaleźliśmy sie w puszczy, niegdyś pełnej zwierza dzikiego, zobaczyliśmy nad bagnami malownicze ale zarazem tajemnicze mgły. Gdzieś po lewej rozciągało się Bagno Płaszczyzna. Tam były walki powstańców styczniowych, partyzantów AK w 1943 r. i 1944 r. Tam cięzko rany został podczas walki dowódca palcówki józefowskiej AK Hieronim Miąc ps. Korsarz. Następnego dnia zmarł w czasie operacji w obozie partyzanckim. Trasa II szła obok tzw. „czwórki” jednego z obozów partyzanckich.
Wygodną wąską asfaltową drogą doszliśmy do miejsca, gdzie niegdyś była osada leśna Fryszarka. Tutaj kierownicy tras zaproponowali odpoczynek. Próbowali też opowiadać dzieje tych ziem, ale niewiele osób chciało słuchać, bo tak byli przejęci nocną wędrówką.
Dookoła otaczała nas tajemnicza puszcza, a gdzieś w pobliżu pstrągi pluskały się w Sopocie.
Było już ciemno więc nie trzeba było zamykać ocząt tylko słuchać opowieści o puszczy i jej dawnych mieszkańcach i gościńcach…
Na południu wielkiej puszczy królewskiej należącej do ziemi bełskiej był dwór myśliwski w Zamchu. O historii tych ziem napisał Jan Kochanowski w „Dryas Zamchana”. W końcu XIV w. wielki obszar puszczy od Sanu po Tanew otrzymał na własność Iwan Kustra z Krzeszowa. Po wygaśnięciu jego rodu cały obszar wrócił w posiadanie królewskie i przeszedł pod rządy starostów. Jeden z nich, Pilecki upamiętnił się wśród ludu wytresowaniem niedźwiedzi, których używał do zaprzęgu (na niedźwiedziech jeździł). Król Władysław Jagiełło 6 XI 1425 r. wydał w Zamchu dwa przywileje dla mieszczan lwowskich. Pileccy posiadali to starostwo jeszcze w 1543 roku, kiedy to Mikołaj z Pilcza, kasztelan lwowski i opiekun dóbr królewskich Zamech, otrzymał pozwolenie na wykup sołectwa. Po Pileckich starostwo stało się własnością Stanisława Zamoyskiego – kasztelana chełmskiego. Otrzymał je za zasługi podczas wyprawy wojennej w 1568 r. Po nim starostwo stało się własnością jego syna Jana Zamoyskiego kanclerza i hetmana wielkiego koronnego. W Zamchu przebywał na łowach w maju 1578 roku Stefan Batory. Zjechał tu wtedy Jan Kochanowski, który witał króla polskimi i łacińskimi wierszami. Wedle słów poety „w tych puszczach żyło mnóstwo srogie grubej zwierzyny”.
Przygody króla Stefana Batorego w puszczy:
Było to na wiosnę 1578 r. Od Skokówki do Zamchu wolno (bo piach i pagóry męczyły konie) jechał królewski orszak. Zapewne nocowali w Nepryszu nad źródełkiem. Król Stefan Batory podróżował do Lwowa. Po drodze był gościnnie przyjmowany w dobrach swojego przyjaciela Jana Zamoyskiego. Na gościńcu prowadzącym przez wielką puszczę, niegdyś królewską a teraz będącą własnością Jana Zamoyskiego kanclerza i hetmana pojawiło się wiele pojazdów ciągnionych przez konie i woły.
Gościniec był piaszczysty, tylko gdzie niegdzie zostało błoto z wiosennych roztopów, więc koła wozów okropnie skrzypiały i piszczały, co popsuło królowi humor… Zwierzęta: sarny, jelenie i niedźwiedzie puszczańskie pochowały się kiedy usłyszały te odgłosy. Wreszcie dojechali do odsady Maziarze, w której znaleźli świeże mazidło do smarowania osi. Zarządzono wypoczynek i odgrzano na ognisku jadło dla króla i służby. Pachołkowie musieli w tym czasie nasmarować koła. Konie i podróżni nieco odpoczęli.
Wcześniej Jan Zamoyski wyruszył z Maziarzy, aby godnie powitać króla na swoich włościach w Zamchu.
Do celu było jeszcze pół dnia drogi. Król pierwszy raz zobaczył takich puszczańskich mieszkańców ale pogadać z nimi nie mógł, bo nie znał ich języka.
Kiedy już zbierano się do odjazdu przywlókł się jeszcze wóz ze śpiącym jegomościem z dużą siwą brodą. Jegomość się obudził, wydawało mu się że otaczają go jakieś nimfy, diabły, jakieś dziwne stworzenia i prawdziwe niedźwiedzie. Coś pomarudził i dalej się zdrzemnął a później napisał:
Z dzikim źwierzem przebywam po wszytki swe czasy.
I nas o twym przyjeździe głosy dochodziły,
I z tych lasów na oczy ludzkie wywabiły,
Wiecie kto był? – no oczywiście Jan Kochanowski mianowany na nadwornego poetę króla. Był okropnie marudny i dokuczliwy, więc wszyscy go mijali z daleka. Dobrze zapamiętał sobie też Jan przeprawę przez Sopot i Tanew, pewnie nikt mu nie pomógł, bo napisał:
Jeśli chcesz rzek przezornych pławem napaść oczy:
Tu Sopot i Tenwica swoję rosę toczy,
Tu Tanew niehamowna San prędki napawa,
Prawie miesięczny pobyt króla w Zamchu miał swój stały program – biesiady do rana (miodu syconego nie brakowało), drzemka i polowania. Jak zwykle na końcu za myśliwymi, najczęściej na piechotę, po puszczy błąkał się Jan Kochanowski. Wykroty, dziwne kształty drzew wydawały mu się, że to są piękne dwórki i przyjazne stworzonka Dyjany.
Natchniony widokiem tych mitycznych postaci napisał utwór po polsku Dryas Zamchana, który został zaraz wydrukowany we Lwowie w drukarni M. Szarffenbergera, bo królewska drukarnia więcej czasu by potrzebowała.
Pobyt w puszczy i na zameczku w Zamchu oraz gościnność Jana Zamoyskiego bardzo podobały się królowi, bo gdy 2 lata później w Wilnie podpisywał akt lokacji Nowego Zamościa, którego jeszcze nie było, to zapytał czy tam ma być to miasto gdziem przez miesiąc ucztował…?
Starostwo zamechskie w Ziemi Przemyskiej wraz z puszczą nadane zostało hetmanowi na Sejmie w 1588 r. na własność wraz ze starostwem krzeszowskim w nagrodę za zwycięstwo pod Byczyną i pokonanie arcyksięcia Maksymiliana, pretendenta do tronu polskiego. Dobra te weszły w skład ustanowionej w 1589 r. Ordynacji Zamojskiej. Po Kongresie Wiedeńskim w roku 1815, przez 99 lat granica zaborów dzieliła puszczę. Jej część położona w zaborze rosyjskim, pozostała własnością Ordynacji do roku 1944.
Bardzo często leśnymi duktami i bezdrożami wędrowali ludzie, aby nocą przekradać się przez kordon. Głównym zajęciem mieszkańców Paar, Suśca, Oseredka, Borowca, Zamchu i innych wiosek był przemyt. Tędy uciekali do Galicji patrioci, którym groziła zsyłka na Syberię lub więzienie. Tajnymi szlakami przerzucano czasopisma redagowane w zaborze rosyjskim a drukowane we Lwowie. Między Zamchem a Łukową przechodziły na pomoc powstańcom styczniowym oddziały organizowane przez „Lelewela” (Marcina Borelowskiego) w Galicji.
Potężne bory, nieprzebyte bagna, trzęsawiska, rzeki: Tanew, Sopot, Studziennica, Szum i Niepryszka były świadkami niejednej tragedii w latach 1863, 1939, 1943 i podczas najkrótszej nocy roku 1944, kiedy to paprocie zakwitły krwią partyzantów. Pozostały mogiły powstańcze pod Kobylanką, w Józefowie, Łukowej i partyzanckie w Osuchach, Suścu, Górecku Kościelnym i Józefowie. Zdziczałe drzewa owocowe w Kozakach, Buliczówce, Fryszarce, porośnięte zgliszcza i drewniane krzyże znaczą miejsca, gdzie były wsie. Wiele miejsc związanych z tragedią okupacyjnej nocy jest upamiętnionych skromnymi obeliskami z józefowskiego piaskowca. Wykonał je Adam Grochowicz, rzeźbiarz ludowy z Kolonii Siedliska k. Józefowa, były partyzant i rusznikarz AK.
Czas ruszać dalej do mety jeszcze ponad 5 km. Uczestnicy rajdu jakby nieco ucichli, bo otacza nas na gościńcu osuchowskim tajemnicza puszcza, gdzieś na południu za Sopotem pokazał się księżyc, na niebie mrugają gwiazdki. Dawny, szeroki niegdyś, gościniec był coraz węższy. To tu to tam pojawiały się tajemnicze zjawy – może to diany Kochanowskiego albo dusze partyzantów się pokazywały.
Po drodze mijamy tablice informacyjne z mapkami o miejscach, gdzie trwały walki partyzanckie w czerwcu 1944 r.ustawione przez Nadleśnictwo Józefów.
Mijamy polanę – tutaj w pobliżu była leśna osada Buliczówka. Pamiątką po wiosce pozostał ukryty w gąszczu drewniany krzyż. Idziemy, idziemy i nie widać końca tej drogi. Dobrze, że nie ma już wiosennych kałuż. Po południowych opadach na trawie rosa jest okrutna. Obuwie większości uczestników już dawno przemokło – nic to…
O wiele w gorszym położeniu byli partyzanci w 1944 r. , kiedy to padał deszcz, drogi były nie do przebycia a wokół czaił się wróg, padały bomby i pociski.
Droga staje się bardziej dogodna, gdzieś po lewej nad Sopotem jest Krzywa Górka – to tam w nocy 25 czerwca część oddziałów pod dow. Konrada Bartoszewskiegoi – Wira wyszła z okrążenia ponosząc dotkliwe straty. Partyzantom udało się zlikwidować niemieckie stanowisko ckm.
Wreszcie po lewej kończy się las i nad łąką od Sopotu rozciąga się mgła oświetlana przez księżyc. Wreszcie możemy chwilę odpocząć. Później ruszamy w kierunku mety, po drodze wstępujemy na cmentarz partyzancki, aby uczcić pamięć bohaterów tamtych wydarzeń przed 70 laty. Zapalamy znicz przy pomniku. Cmentarz jest rozświetlony lampkami. Wreszcie wchodzimy na metę. Powitał nas Janusz – kierownik rajdu. Odpoczywamy i pieczemy kiełbaski. Zwiedzamy również muzeum bitwy pod Osuchami.
Za pół godziny tą samą drogą przyszła trasa II. Też zapalili znicz przy pomniku.
Później rozpoczęły się konkursy: krajoznawczy, piosenki partyzanckiej i na najstraszniejszą puszczańską zjawę i czarownicę.
Jak się bawiliśmy możemy zobaczyć w galerii…
Tuż po północy przybyła na metę p. Wiesława Kubów – Dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukowej, którą serdecznie powitaliśmy i podziękowaliśmy za gościnę w Ośrodku Muzealnym.
Podziękowaliśmy również Panu Wójtowi Gminy Łukowa Stanisławowi Kozyrze.
Czas szybko mija, uczestnicy odbijają pieczątkę rajdową. Na północnym wschodzie niebo zaczyna się rozjaśniać więc czas wracać do domu…
Dziękujemy opiekunom za pomoc w organizacji rajdu,Nadleśnictwu Józefów, Kadrze Oddziału PTTK w Zamościu i panom Kierowcom,
57 Rajd Nocny im. Władysławy Podobińskiej przeszedł do historii…
Do spotkania we wrześniu na Rajdzie „Miłośników Roztocza” z metą w Górecku Kościelnym
Uczestnicy Rajdu Nocnego (346 osób) ze szkół:
Szkoła Podstawowa Nr 4 w Zamościu
Szkoła Podstawowa Nr 7 w Zamościu
„Włóczykije” z Domu Dziecka w Zamościu
Gimnazjum Nr 2 w Zamościu
Gimnazjum Nr 4 w Zamościu
Szkoła Podstawowa w Miączynie
Szkoła Podstawowa w Łabuniach
Szkoła Podstawowa w Szczebrzeszynie
Gimnazjum w Średniem Dużem
Gimnazjum w Łabuniach
Gimnazjum Katolickie w Zamościu
Gimnazjum Nr 3 w Zamościu
Gimnazjum Nr 6 w Zamościu
oraz turyści indywidualni, mamusie i tatusiowie ze swoimi pociechami.
Galeria wspomnień Edwarda
Galeria Kazia
Galeria Adama
Galeria Piotra