Piszę wspomnienia w niedzielę, wyglądam za okno i cieszę się, że wczoraj mieliśmy szczęście do pogody.
Lekki mrozik, pod nogami chrzęścił zmrożony śnieg i lód a nawet kałuże zamarzły i w wąwozie nie dokuczał wiatr. Pogoda wymarzona na zimową wędrówkę. Tylko na chwilę przenieść się w otchłań historii i wyobrazić sobie jak po pobliskim trakcie krasnobrodzkim wlokły się tabory króla szwedzkiego Karola Gustawa, a było to 366 lat temu. Pięknie opisał Bohdan Krółikowski w książce „Błażeja Siennickiego raptularz z wojny szwedzkiej”.
Tuż przed godz. 9.30 na parking przy kościele w Bondyrzu zaczęły zajeżdżać samochody – nie tylko z Zamościa, ale też z dalsza i bliższa. Rejestracje były z pow. tomaszowskiego, biłgorajskiego, zamojskiego a nawet Łęcznej.
Nazbierała się nawet spora grupka 21 osób i piesek.
Przybyłych przywitał kol. Andrzej Dziaduszek prezes Klubu Turystyczno-Krajoznawczego PTTK im. Michała Pieszki w Zamościu, który opowiedział kilka słów o Bondyrzu i okolicy oraz o celu naszej wycieczki.
Obecnie wioska jest w innym miejscu niż w XVIII i XIX w. Domy znajdowały na zboczu ze względu, że Wieprz szczególnie wiosną toczył ogromne ilości wody po roztopach i zalewana była cała dolina.
Uczciliśmy 79 rocznicę bitwy pod Lasowcami i 159 rocznicę wybuchu powstania styczniowego. Następnie weszliśmy do kościoła parafialnego. Piękna świątynia wybudowana została w połowie XX w. w stylu zakopiańskim. Świątynia została zaprojektowana przez zamojskiego architekta Adama Kilimka a miejscowi stolarze przyozdobili świątynię wewnątrz.
Później rozpoczęliśmy zimowe wędrowanie. Szliśmy coraz głębszym wąwozem, który naukowcy nazywają głębocznicą, ponieważ tędy prowadzi droga i nie kończy się pionową ścianą. Wąwóz jest niezwykle fotogeniczny – jest rajem dla fotografów.
Za zagajnikiem świerkowym znajduje się dwugajówka wraz zabudowaniami gospodarczymi. Od ponad 40 lat tutaj już nikt nie mieszka. Na zdjęciach widać obejście. Budynek powoli odchodzi do przeszłości. Powstał zapewne na początku XX w. lub wcześniej. Tutaj odpoczywali partyzanci wycofujący się z Lasowiec. Stąd doszli do Bondyrza. Rozpaliliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski i chleb. Później wspominaliśmy mieszkańców Bondyrza, którzy są w pamięci tubylców. Edward powiedział o kilku ciekawostkach. Ognisko i wspominki trwały ok. 1 godziny. Słoneczko nam przygrzewało i leśna cisza nas otaczała. W pewnym momencie szczekaniem odezwał się koziołek (mąż sarny). Dawał nam znać, żebyśmy już sobie poszli stąd. Poszliśmy na rozstajne drogi. W lewo droga prowadzi do rezerwatu Debry w prawo do Lasowiec, a na południe do Starej Huty. Doszliśmy na niewielką polankę, na której jest babrzysko (kopią się tutaj dziki). Miejsce to jest szczególnie, niegdyś opętał nas tutaj błąd na rajdzie nocnym. W ulewie prawie całą noc łaziliśmy po jarach i zaroślach. Wydawało się, że za każdym krzakiem czai się wilkołak. GPS wskazał, że musimy iść na północ. Widoczna droga z koleinami doprowadziła nas do kapliczki na słupku. Dookoła widać zdziczałe drzewa owocowe i niewielkie zarośla. Tutaj znajdowały się 2 domy. Zapewne młode małżeństwa uciekły od gderliwych teściowych i tutaj wybudowali domy. Zostały teraz tylko pozostałości domów – kamienie z pieca. Mieszkańcy korzystali z wody ze źródła przy gajówce. Chwila odpoczynku i schodzimy krętą, wąską drogą do wąwozu. W drodze powrotnej 2 uczestników weszło po stromym stoku w górę. Zejście było nieco trudniejsze.Stamtąd jest wspaniały widok na wąwóz, oczywiście jak nie ma liści na zaroślach. Doszliśmy do miejsca wyjścia, ale nie był to koniec wycieczki. Poszliśmy na zachód i północ nad Wieprz. Tutaj stoi stary młyn, już nieczynny. Młyn został wybudowany w 1917 r. na miejscu starego. Może tutaj jeszcze ukrywają się młyńskie czarty. W tym miejscu od wieków znajdowały się młyny napędzane energią spadającej wody na koło młyńskie. Nie ma już niestety koła, może jest w naprawie…
Wszystkich zainteresowały ruiny tajemniczego budynku – była to łaźnia. Budynek został wybudowany z miejscowego kamienia (opoki) i narożniki z czerwonej cegły. Wiele budynków zostało tak wybudowanych w Ordynacji Zamojskiej. Powróciliśmy do samochodów, tutaj Andrzej pożegnał uczestników oraz zaprosił na następną wycieczkę. Pojechaliśmy później do mogiły powstańca z 1863 roku przy trakcie krasnobrodzkim na wschód od Bondyrza. Zapalony znicz postawił najmłodszy turysta.
Po kilku informacjach o samotnych mogiłach powstańczych w okolicy z żalem się pożegnaliśmy.
Dziękujemy za uczestnictwo i do spotkania na następnej wycieczce po pięknym Roztoczu z przewodnikami PTTK z Oddziału w Zamościu.
Wspomnienia i zdjęcia Edwarda Słoniewskiego.