Wycieczka do Stalowej Woli w dniu 14 lutego 2016 r. Wspomnienia
Tuż przed godziną 9-tą wyjechaliśmy z Zamościa. Na wycieczkę wyjechało 30 osób W programie wycieczki tym razem było kilka niespodzianek, bo tuz za Zwierzyńcem pod tzw. Wielkim Rowem (Roztocze Zachodnie) zobaczyliśmy relikt okresu lodowcowego na Roztoczu – zimoziół północny. Wprawdzie jeszcze nie kwitnie ale malutkie listeczki podobne do żurawiny ma zawsze zielone.
Później pojechaliśmy przez Biłgoraj, z daleka widząc, budujące się drewniane miasteczko.
Pod Solą zobaczyliśmy rzekę Ładę i przez Harasiuki oraz Banachy dojechaliśmy do dawnego miasteczka – portu Krzeszowa. Tutaj wąską drożyną (asfaltową) wjechaliśmy na wysokie wzgórze, na którym stoi zabytkowy kościół. Tuż przed sumą zajrzeliśmy do jego wnętrza. Krzeszów wraz ze starostwem krzeszowskim był własnością Jana Zamoyskiego – hetmana i kanclerza wielkiego koronnego a później Ordynacji Zamojskiej, nawet w czasach zaborów. Nad Sanem znajdował się port , z którego spławiano ordynackie zboże do Gdańska. Poszliśmy na wzgórze zwane Rotundą.To tutaj starostowie krzeszowscy, mieli swoją siedzibę, tutaj zapewne mieszkała po śmierci Jana Zamoyskiego jego czwarta żona Barbara z Tarnowskich – matka Tomasza Zamoyskiego II ordynata. Przeżyła męża o 5 lat i zmarła tutaj w 1610 r.
Więcej o historii tego miasteczka można przeczytać tutaj: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_IV/787
O kościele, historii miasteczka i miejscowych społecznościach w dawnych wiekach opowiadała kol. Maria Fornal – przewodnik turystyczny PTTK. Z rynku krzeszowskiego pojechaliśmy nad San. Tutaj zobaczyliśmy miejsce gdzie był port ordynacki.
Z Krzeszowa przez Bieliny pojechaliśmy do Ulanowa. Po drodze o historii miasteczka i retmanach z Ulanowa opowiadał nasz zamojski przewodnik kol. Paweł Koman. Przyjechaliśmy pod kościół św. Jana Chrzciciela i św. Barbary patronki ulanowskich flisaków. Trochę to dziwne ale kościół w niedzielę był już zamknięty tuż po godz. 12-tej. Kol. Paweł niezwykle barwnie opowiedział o świątyni, również wewnątrz, więc wiele nie straciliśmy.
Na rynku stoi pomnik z popiersiem św. Jana Pawła II . Można tam przeczytać fragmenty królewskiego przywileju lokacyjnego
Przez Rynek poszliśmy na Cypel, bo tak nam podpowiedział kol. Krzysztof Malec również przewodnik zamojski. Wielu uczestników wycieczki było na Roztoczu przy źródłach Tanwi a teraz mogli zobaczyć jej ujście, gdzie ta Tanew wtłacza swoje wody do tego Sanu po 113 km.
Zobaczyliśmy przy pięknym słoneczku, że wody Tanwi są prawie krystalicznie czyste a San toczy wody z burym mułem.
O Ulanowie można poczytać tutaj: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_XII/780
Później przez Nisko pojechaliśmy do Stalowej Woli a właściwie dawnego Rozwadowa..
Tutaj w zabytkowym pałacyku mieści się Muzeum Regionalne – cel naszej wycieczki. Już przed godziną otwarcia Muzeum tłoczył się spory tłum chętnych zobaczenia dzieł rodziny Kossaków kilku pokoleń w ostatnim dniu wystawy w tym Muzeum.
Pewnie jeszcze nigdy nie zgromadzono tylu dzieł tej rodziny w jednym miejscu.
Po kilkunastominutowym oczekiwaniu, kiedy sala już się prawie wypełniła, przyszedł pan przewodnik muzealny, który bardzo barwnie opowiadał o obrazach, postaciach i niezwykle artystycznej rodzinie Kossaków. Panowie z tej rodziny malowali piękne obrazy w tym batalistyczne a panie pisały powieści (min. Magdalena Samozwaniec). Uwagę naszą zwrócił cykl obrazów przedstawiających sceny z Trylogii Henryka Sienkiewicza. Zapewne Kossak nie wiedział, że opisane w Trylogii krajobrazy H. Sienkiewicz zobaczył na Zamojszczyźnie podczas pobytu w Grabowszczyku pod Grabowcem u swoich przyjaciół Czachórskich.
Zobaczyliśmy również miniaturkę Panoramy Racławickiej oraz sceny batalistyczne z pierwszej wojny światowej. Nie zabrakło jeźdźców na rączych rumakach. W tej rodzinie byli specjaliści od malowania koni.
Pan przewodnik powiedział ciekawostkę, że dwóch braci Kossaków – bliźniaków urodziło się w różnych latach, bo jeden przed północą a drugi po północy w następnym roku.
Po ponad 2 godzinnym zwiedzaniu pojechaliśmy na posiłek do drugiego miasta ordynackiego Janowa Lubelskiego (niegdyś Ordynackiego), gdzie jak przystało na miłośników Zamościa i Jana Zamoyskiego – hetmana zjedliśmy, kto chciał… zupę po węgiersku w Restauracji Hetmańskiej. Nieco posileni i nie zmęczeni, bo nie było trudów, wróciliśmy do rodzinnych domów.
Dziękujemy za piękne opowiadanie naszym przewodnikom Marii Fornal i Pawłowi Komanowi. Wycieczkę pilotował, opowiadał swoje legendy i wspomnienia napisał ilustrując swoim zdjęciami Edward Słoniewski.
Do spotkania wkrótce na następnej wycieczce.