Wspomnienia ze spaceru do Wojdy w dniu 18 grudnia 2021 r.
Zdjęcia wykonali: dwaj Andrzeje i Edward. Grupka fajna 15 osób małych i dużych oraz jeden piesek. Zapaliliśmy znicze przy pomniku w Szewni Dolnej powstania zamojskiego 1942 -1944 r., przy pomniku Pawła Dawidenki i przy pomniku w Wojdzie.
Wędrowali zamojscy przewodnicy PTTK, przodownicy turystyki pieszej i miłośnicy wędrówek pieszych.
Trasę prowadził kol. Andrzej Dziaduszek przewodnik i przodownik turystyki pieszej i rowerowej. Powitał przybyłych, opowiedział kilka słów o genezie wybuchu powstania zamojskiego w 1942 r. i celu naszej wędrówki. Edward Słoniewski, prezes ZO PTTK w Zamościu, powiedział kilka słów o odsłonięciu pomnika oraz głazach, z których zbudowano pomnik.
Wędrowaliśmy przez teren Roztoczańskiego ścieżką historyczną.
Na skraju lasu zatrzymaliśmy się przy pomniku partyzanta radzieckiego Pawła Dawidenki i zapaliliśmy znicze.
Póżniej obejrzeliśmy drewnianą kapliczkę stojącą w miejscu gajówki Ordynacji Zamojskiej. Kapliczkę wybudował gajowy na pamiątkę swoich dzieci zmarłych na tyfus w czasie I wojny światowej. Dalej wędrowaliśmy szlakiem partyzanckim do Wojdy podziwiając wspaniałe buki i jodły. Początkową był nieco trudno, bo było błotko i koleiny. Schodząc w dolinę doszliśmy do maleńkiej wioski Wojdy. Po prawej minęliśmy pozostałości ogromnego dębu. Na skraju polanki stoi pomnik z czarnego marmuru przypominające wydarzenia z grudnia 1942. Opis poniżej.
Zapaliliśmy ognisko i była chwila czasu na pogaduszki. Kiedy odchodziliśmy przyszła druga grupa ze Szkoły Społecznej w Zamościu. Zostawiliśmy im płonące ognisko. Dalej poszliśmy zielonym szlakiem, mijając po prawej las Kawulicha. Obok posiadłości Kory weszliśmy ponownie w lasy. Od dawna mają nazwę Komisarskie. Teraz było juz łatwiej, po z góry i droga była utwardzona.
W dolinie spotkaliśmy ponownie Edwarda, który oczekiwał nas. Podzieliśmy się opłatkiem, a kolega Andrzej w imieniu Klubu Turystyczno-Krajoznawczego wręczył najmłodszym piechurom p. Poździkom odznakę „Siedmiomilowe Buty”, później złożył życzenia świąteczne i noworoczne.
Wróciliśmy do swoich samochodzików cierpliwie oczekujących na parkingu. Niestety butów z błotka „sapowatego” nie udało się oczyść. Zrobimy po wyschnięciu.
Mimo, że na wzgórzach trafiało się roztoczańskie jeszcze jesienne błotko było fajnie i humory dopisały. Pogoda była rajdowa. Trasę o długości 8 km pokonaliśmy w ciągu 4 godzin.
Dopiero jak odjeżdżaliśmy zaczął padać śnieżek z deszczem.
Dziękujemy za udział w spacerze i do spotkania w przyszłym roku, jak odpoczniecie po świętach i Sylwestrze.
Opowieść o Wojdzie
Wojda – pomnik z czarnego marmuru upamiętnia walkę w obronie wysiedlanej ludności Zamojszczyzny. 30 XII 1942 r. miała tu miejsce pierwsza nie tylko na Zamojszczyźnie, ale w dziejach Batalionów Chłopskich, otwarta bitwa z okupantem hitlerowskim. Wobec rozpoczętych wysiedleń ludności polskiej i nasilenia represji, Komendant Główny BCh Franciszek Kamiński w trzeciej dekadzie grudnia 1942 r. rozkazał komendantom obwodów tomaszowskiego i zamojskiego utworzyć oddział w sile jednej kompanii. Na polecenie komendanta obwodu tomaszowskiego, 26 XII w okolicach Dzierążni miała miejsce koncentracja żołnierzy BCh. Zorganizowano dwa plutony złożone z 96 ludzi pochodzących ze wsi, które zostały wysiedlone. Dowództwo nad plutonami objęli: plut. Józef Danilewicz ps. „Kłoda” i plut. Aleksander Mysłakowski ps. „Jutrzenka”. Niemal jawne organizowanie oddziałów partyzanckich miało na celu pokazanie ludności polskiej, że wśród ludu również istnieją siły zdolne walczyć w jego obronie. Oba plutony natychmiast udały się w lasy kosobudzkie. 27 grudnia dotarły do miejsca koncentracji w Wojdzie. Przybył tu również trzeci pluton z obwodu zamojskiego, w sile 34 ludzi pod dowództwem plut. Henryka Dereweckiego ps. „Sęp”. Nad utworzoną w ten sposób I Kompanią Kadrową BCh objął dowództwo por. Jerzy Miller ps. „Vis”, przysłany przez Komendę Główną BCh z Warszawy.
Jerzy Miller, ps. „Vis” lub „Filip” – cichociemny, przeszkolony w Anglii i przerzucony do Polski. Oficer ds. dywersji w KG BCh. Po zorganizowaniu powstania zamojskiego wrócił do Warszawy. Zginął we wrześniu 1943 w akcji na restaurację niemiecką przy rogu Senatorskiej i Miodowej.
Nocą 28 XII 1942 r. w lasach pod Bliżowem do I Kompanii Kadrowej BCh dołączył 37-osobowy radziecki oddział płk. Wasyla Wołowina, składający się ze zbiegów z obozów jenieckich. Tak duże zgrupowanie partyzantów nie ujść uwadze Niemców. Rozpoczęła się koncentracja ich sił pod dowództwem kpt. Biskady’ego. Wiadomość o przygotowaniach hitlerowców dotarły do dowództwa zgrupowania. Partyzanci, waląc stare drzewa, kładli przeszkody na drogach wiodących do Wojdy. W okolicy czuwały patrole. W budynku na wsch. skraju wsi urządzono wartownię z bronią maszynową.
Do bitwy doszło 30 grudnia, na trzeci dzień po utworzeniu I Kompanii Kadrowej BCh. O świcie Niemcy rozpoczęli atak od strony Kosobud, Adamowa i Szewni Dolnej. Kilkanaście godzin trwał zacięty bój. Kilka razy partyzanci odpierali silne ataki hitlerowców zadając im dotkliwe straty. Brawurowo walczył cekaemista Paweł Dawidenko na skraju lasu od strony Kosobud, ale niestety poległ. Wieczorem I Kompania Kadrowa BCH wycofała się w lasy zwierzynieckie nie dając się zniszczyć. Podzielona na małe grupki nocą powróciła w okolice Dzierążni. Niemcy po wkroczeniu wieczorem do Wojdy spalili zabudowania i rozstrzelali 11 mieszkańców. W czasie tej bitwy Niemcy stracili 20 zabitych i 30 rannych żandarmów. Zginęło 6 partyzantów BCh i 2 radzieckich, kilku zostało rannych. Bitwa pod Wojdą była początkiem powstania zamojskiego, w którym aż do wyzwolenia walczyło ponad 22 tys. żołnierzy. Ta bitwa miała szczególne znaczenie polityczno-moralne dla ludności Zamojszczyzny. Wykazała, bowiem zarówno możliwość jak i skuteczność podejmowania walki zbrojnej z okupantem i mobilizowała do zbrojnego oporu.